okładka

okładka
O moich wnętrzach, pomysłach i inspiracjach, o kawałku mojego życia, części mnie samej, procencie moich marzeń i pierwiastku mojej duszy...

środa, 15 lipca 2015

Małe, białe biuro :)

No i trochę chcący, a trochę niechcący, wyszło nam całkiem sympatyczne biuro ;-)
Najpierw postanowiłam uposażyć nasze dechy na nogach w mleczne, hartowane szkło, bo wciąż coś mi pomiędzy nie wpadało: a to długopisy, a to telefon, a raz nawet filiżanka do espresso :/ - całe szczęście już pusta :D. Później, wzbogaciliśmy się o drukarkę - a że nie było na czym biedaczki  postawić, to namówiłam mojego szanownego męża na zakup mebli - no bo jak to tak drukarka na podłodze. KONIECZNIE potrzebna jest szafka i to w towarzystwie witrynki, bo gdzieś przecież wydruki trzeba składować :)
I cieszę się teraz ogromnie, bo aura do pracy panuje tam fantastyczna. Jest jasno i pozytywnie. Staramy się korzystać z tego pokoju, dopóki Hela ubóstwia jeszcze swój różowy i nie kwapi się do przeprowadzki - choć podejrzewam, że to już bliżej niż dalej :)










Do następnego!

niedziela, 14 czerwca 2015

Przyjemnie co wieczór poczuć się jak w SPA :)

Długo zabierałam się do wpisu o łazience, bo wiecie jak to jest z jej sprzątaniem :). No ale w końcu przemogłam się, powynosiłam caaaałą masę rzeczy (ręczniki, pudełeczka, mydełeczka, buteleczki, setki zabawek do kąpieli) sprzątnęłam i porobiłam kilka zdjęć :)

Od samego początku chcieliśmy, żeby nastrój w naszej łazience był kojący i wyciszający. W sam raz na koniec ciężkiego i wyczerpującego dnia. I wiecie co? Chyba nam się udało, bo zawsze jak tam wieczorem wchodzimy to tak właśnie się czujemy :) - jak w SPA. Szczególnie za sprawą dużego prysznica, który wyszedł nam taki całkiem przypadkowo, bo szeroka wnęka, w której się ów znajduje, była tam od samego początku, więc idąc na łatwiznę nic z nią nie zrobiliśmy i jedyne co, to zamówiliśmy do niej drzwi :). Co prawda półki pod umywalką do tej pory czekają na szuflady (już chyba od pięciu lat :D) ale co tam :).









Czasami mam takie przebłyski, że wolałabym ją w stylu skandynawskim, albo nawet francuskim, ale potem wchodzę do niej i czuję takie odprężenie, że ostatecznie stwierdzam, że dobrze, że jest tatka, jaka jest :). A wiecie co w niej jest najprzyjemniejszego? A no to, że możemy z niej korzystać we dwójkę ;-)






Do następnego!


wtorek, 9 czerwca 2015

Nowy stary kąt i ręcznie robiona drewutnia ;-)

Podobał mi się nasz kącik pod schodami - z tym dechowatym biurkiem i niesfornym bałaganem. Prawda jednak jest taka, że praca przy nim nie szła. A dlaczego? Ano dlatego, że człowiek się rozpraszał. Potrzebowaliśmy zacisznego miejsca do pracy i podjęliśmy decyzję o przeprowadzce biurka na górę. Teraz nasz nowy stary kącik pod schodami z nowym starym fotelem i starym biurkiem, które kiedyś było maszyną, prezentuje się następująco :):

Przed:


Po:







A w ogrodzie szaleństwo! :): wypielone; podsypane; zasadzone... I tak kwitnie sobie ogrodziszcze :)
Chciałam też Wam przedstawić ręcznej roboty drewutnię. Wykonaną osobiście przez mojego tatę i męża :) Co prawda drewutnia drewna jeszcze na oczy nie widziała ale stoi i czeka :) Może się kiedyś doczeka - jak zlikwidujemy gniazdo w kominie, bo nam się już drugie pokolenie pięknych pisklaków wykluło, więc z niego nie korzystamy :)







Do następnego!

wtorek, 12 maja 2015

Wyzwanie TAPICEROWANIE… i risotto z cukinią :)

Uff… Udało się. W końcu. A Był z niego naprawdę wredny drań. Nie spodziewałam się, że zabierze mi tyle czasu i cierpliwości :/ - a ile się przy nim brzydkich słów nauczyłam…! Szkoda gadać :/
Najpierw cwaniak mnie zauroczył – całkowicie - a potem – jak już za niego zapłaciłam – pokazał co w nim siedzi… I nie oszczędzał mnie.
Na początku, gdy się do niego dobrałam i zdarłam z jego zgrabnych nóżek lakier, ujawnił dziesiątki małych dziurek po kornikach; później, gdy zajęłam się ściąganiem z niego wierzchniej warstwy - a w zasadzie próbowałam - okazało się, że będzie mnie to kosztowało kilka odcisków na dłoniach, zdarte paznokcie i obite kłykcie…
Setki, setki zszywek, które mozolnie wyciągałam każdego wieczora wzbudzały we mnie coraz większą irytację, ale nie poddałam się. Chciałam zobaczyć go bez tych brudnych, wyświechtanych fatałaszków i udało mi się. Niestety potem wyszło na jaw, że to co miał pod spodem… no cóż, brakowało tego i owego. Ja jednak, na przekór wszystkiemu, postanowiłam zrobić z niego coś pięknego i po dodaniu wypełnienia oraz po całych dniach naciągania, zszywania i niezłej siłowni, pokazał, że jednak coś w sobie ma. Nie szczędziłam mu zszywek, a co, niech ma za swoje - dostał ich prawie tyle samo ile z niego wcześniej wyleciało, plus trochę gwoździ. Wszystko to… No cóż… To, zrobiło z niego prawdziwą BESTIĘ! ;-)
No. I korzystam z niego teraz ile się da :D - niech odpracowuje :).
PS. W garażu stoi jeszcze jeden taki, ale póki co, jeszcze się wstrzymam :)







PS. W niedziele zrobiliśmy sobie pyszny obiadek. Risotto z cukinią :) Pycha!



Składniki:

- ryż do risotto (1 szklanka)
- jedna cukinia
- szklanka białego wina
- bulion warzywny
- parmezan (ok. 300 g)
- pietruszka
- sól pieprz do smaku
- oliwa
- czosnek
- pomidorki koktajlowe (muszą być słodkie!)

Po usmażeniu na bulionie i winie ryżu z dodatkiem oliwy i czosnku,  (pamiętajmy, że bulion i wino dolewany stopniowo, ciągle mieszając), dodajemy cukinię pokrojoną w ćwiartki oraz posiekaną pietruszkę i pomidorki. Chwilę podsmażamy. Na koniec wrzucamy starty parmezan i voila!


Smacznego!







Do następnego!

środa, 22 kwietnia 2015

A tu już maj depcze po piętach…


Przepraszam kochani, że tak długo mi się zeszło z nowym wpisem. Miał być uprzednio taki wielkanocny, jajeczny i żółciutki… a tu co? A tu klops. Niestety los trochę pokrzyżował nam plany, postanawiając delikatnie się z nami podroczyć. Tak to czasem bywa, że jak już coś zaczyna się kaszanić, to nigdy w pojedynkę :/ Taki właśnie jest los - filuterna i  czasami irytująca bestia. No ale łaskawie postanowił nam już odpuścić, więc wracamy do rzeczywistości :-).
   I właściwie nie wiem jak to się stało, że już maj depcze nam po piętasach :-). Dzień, noc, dzień, noc i 16°C i słońce :-). U nas w ogródku już wszystko się zieleni :-): i róże, i bzy, i świdośliwa, i migdałek, nawet krzewuszka już wypuściła listki; magnolia pokazała kilka swoich pięknych kwiatów, a tulipany i hiacynty kwitną jak szalone :-)! 
  Dzisiejszy piękny, słoneczny poranek, wyzwolił we mnie taką masę endorfin, że raz ciach, upiekłam pleśniaczka :-) A co! On ZAWSZE kojarzył mi się z latem - kruche ciasto, jagodowy dżemik, jabłuszka i wisienki, a na to wszystko piana z białek. MMMmmmm. Co więcej, pozwoliłam sobie nawet wyciągnąć  babciny serwis kawowy, a właściwie herbaciany, żeby do tego pleśniaczka pięknie pasował.
Czy u Was kochani też już wiosna pełną parą? Trawka zwertykulowana? Kwiaty doniczkowe /balkonowe zasadzone? :-)










   A tu dla udowodnienia, że u nas w czasach wielkanocnych JAJ nie brakowało, a i nawet BARAN zagościł ;-)





Do następnego!