okładka

okładka
O moich wnętrzach, pomysłach i inspiracjach, o kawałku mojego życia, części mnie samej, procencie moich marzeń i pierwiastku mojej duszy...

środa, 31 grudnia 2014

Nowy Rok - Nowy krok!

Takie symboliczne znaczenie będzie miało dla mnie wejście w ten Nowy Rok. Zamierzam zrobić nowy krok do przodu i wreszcie spełnić swoje marzenia i Wam kochani też tego życzę :)

Wszystkiego co najlepsze!!!

A jak Wy spędzacie Sylwestra? My w gronie przyjaciół i rodziny :)



Do usłyszenia w 2015!


wtorek, 30 grudnia 2014

Czerń i biel w kuchni - czy to nie jest już nudne?

Witajcie po Świętach! Czy Wy też wciąż łykacie leki na trawienie, czy to tylko w naszej rodzinie takie obżarstwo zapanowałoJ? Jak nigdy w lodówce zostały jedynie resztki pieczeni, trochę sałatki… i tyle. Wszystko do cna zjedzone! A to znaczy, że dobre musiało być J. I było! No a skoro o obżarstwie mowa, to nie mogę napisać o niczym innym jak o miejscu zbrodni, w którym owe grzeszne, kuszące potrawy powstały.
  Gdy urządzaliśmy naszą małą kuchenkę, zastanawiałam się, czy czerń i biel to nie jest już zbyt oklepany typ wnętrza. Biłam się z myślami i biłam, aż w końcu sie poddałam. Ja to zestawienie PO PROSTU UWIELBIAM i kropka. I nie obchodzi mnie, że w co drugim mieszkaniu jest podobnie :). W końcu od wieków czerń i biel królują we wnętrzach i chyba można śmiało stwierdzić, że owe królowe, to jedyny zestaw kolorystyczny, który nie brzydnie po latach.
   Za czasów ogólniaka dziwiłam się bardzo babci mojego Grzesia, która wszystkie pomieszczenia w swoim domku pod Warszawą stroiła w czerń i biel. Jakie to mi się wtedy wydawało NUDNE! Wszędzie białe ściany, biało-czarne meble, duże lustra, szklane dodatki… Teraz dałabym się za to wszystko pokroić J No ale tak to już jest z nami ludzikami, że gusta nam się z czasem zmieniają i cóż na to poradzić? A no NIC kochani, pędzle w dłonie i zmieniamy tak, żeby to nam było dobrze J
  No więc mam tę swoją biało-czarną kuchenkę, choć pozwalam sobie w niej na takie małe szaleństwa, jak drewniane, srebrne, czy szklane dodatki. No i zieleń. Ta wszędzie pasuje :).





   Tak, wiem. Rolety w oknie odbiegają od założeń, ale... Ze względu na brak funduszy, jeszcze w trakcie wykańczania domu, w akcie desperacji,  postanowiłam wykorzystać to co miałam i z rolet rzymskich z IKEI oraz pozostałości po farbach z salonu, zrobiłam takie oto "cóś". I wisi sobie owe "cóś" do dziś dnia :) Czuję jednak, że zbliża się już "cósia" czas i niebawem podmienimy go na jakiś konkret.




  W dzisiejszych czasach uwielbiam to, że sprzęty kuchenne możemy wybrać sobie w dowolnej praktycznie wersji kolorystycznej. Czasami wymaga to trochę trudu i poszperania w sieci, ale najczęściej i tak znajdujemy to czego pragniemy - ja oczywiście stawiam na biel J. I z takiego kolejnego białego dodatku teraz chciałam się Wam wyspowiadać. Otóż moi mili, za sprawą mikołajowej magii (korzystając z okazji jeszcze raz dziękujemy Mikołajowi) staliśmy się posiadaczami niebanalnego, niemałego, długo wyczekiwanego: TOSTERA! I moim drodzy nie jest to wcale sprawa błaha, gdyż od tej pory, tosty są nareszcie ciepłe, a i wietrzyć w domu nie trzeba J(patelnia nie zawsze się sprawdzała).
  Szukając białego tostera (bo nie ukrywam, że pomogłam trochę Mikołajowi w wyborze modelu), nawet mi się nie śniło, że natknę się na tak piękną linię DeLonghi jaką jest Brillante. Po prostu bajka, no zobaczcie sami!




  Boski! Czyż nie? :)



   Jak sami widzicie, kuchnia wymaga jeszcze nieco pracy i mebli, ale jak to mówią: „Nie od razu Rzym zbudowano”!
   To ja teraz na małą czarną :)




Pozdrawiam Was serdecznie i ściskam,


niedziela, 21 grudnia 2014

Koronki, pierniczki i zieloności!

Witajcie Kochani!
Skoro mój pierwszy wpis jest tak blisko świąt Bożego Narodzenia, postanowiłam zacząć od rzeczy w tym czasie w domu najważniejszych, czyli ozdób świątecznych, choinki i zapachu pierników :) 

W tym roku postawiłam na tradycyjne dekoracje z gałązek świerku, ręcznie robionych koronkowych gwiazdek, bombek i aniołków, a także na najprawdziwsze pierniczki, choć muszę przyznać, że w tym wypadku poszłam trochę na łatwiznę i pierniczki nabyłam najzwyczajniej w Ikei, bo te zrobione samodzielnie zniknęły w większej części zaraz po upieczeniu, a reszta na dniu wigilijnym w przedszkolu naszego szkraba. No i cóż było robić, kiedy czas tak gnał, że nawet gdyby człowiek chciał to najnormalniej nie miał już na niektóre rzeczy siły? :) Na szczęście czas świąt sam z siebie wymusi na nas zwolnienie tempa i pozwoli choć na chwilę zatrzymać się, pomyśleć, pobyć z bliskimi, porozmawiać, pograć w brydża, w planszówki… Ach! Jak ja już nie mogę doczekać się tych dni! Bo my, moi drodzy, jesteśmy okropnymi wręcz domatorami. Kochamy spędzać razem czas i często gęsto nie przeszkadza nam, że spędzamy go właśnie w domu :)
  Z pewnością zauważycie z czasem, że mam obsesję na punkcie koronek, w których to jestem beznadziejnie wręcz zakochana :) Co ciekawe, na początku do koronki podchodziłam z dystansem: mała serwetka zrobiona przez babcię to tu, to tam, ale z miesiąca na miesiąc przychodziły mi do głowy nowe wzory, nowe pomysły i cała masa zadań dla babci do realizacji :) : bieżniki, serwetki, bombki, aniołki, gwiazdki, firanki... Całe szczęście kochana babcia Krystyna cierpliwie wytwarzała i wytwarza do tej pory wszystkie te moje koronkowe szaleństwa, bo najzwyczajniej w świecie umie i uwielbia to robić.
  No, ale dość gadania. Na początek pozwoliłam sobie pokazać Wam nasz malutki, ale ukochany salonik, a i nawet jadalnia się załapała.




  Żyrandol na świeczki chwycił mnie za serce jak tylko na niego spojrzałam. Długo się nie zastanawiałam nad tym, czy warto rezygnować ze sztucznego oświetlenia na rzecz kilku świeczek, otóż kochani - WARTO! Jeżeli macie w salonie dużo lampek (my wariaci mamy ich dokładnie osiem) i dodatkowe boczne oświetlenia sufitowe, to tak zwana lampa na środku sufitu naprawdę nie jest konieczna i taki oto świeczniczek spełnia swoje podstawowe zadanie, którym jest NASTRÓJ! :)

  Kominek wymarzyłam sobie typowo angielski i po żmudnych poszukiwaniach, dosłownie za grosze, udało nam się znaleźć używany, brązowy portal na allegro, który za niewielką opłatą został pomalowany przez stolarza i tak oto dumnie się prezentuje :)




A tak oto wygląda reszta saloniku w świerkowych zielonościach :)











 Pewnie zastanawiacie się cóż to za zmyślne śnieżynki w drzwiach balkonowych? :) To najzwyklejsze podkładki filcowe kupione w Pepco :) Uwielbiam takie proste, niedrogie ozdoby wielokrotnego użytku. No więc wiszą sobie teraz dzielnie na niteczkach owe podkładeczki i obracają się leniwie wokół własnej osi niczym perpetuum mobile i cieszą mnie niczym dziecko jak tylko na nie spojrzę.











  Kochani, dziękuję Wam za przeczytanie mojego pierwszego wpisu. Chciałabym też życzyć Wam z okazji zbliżających się świąt całej masy miłości, spokoju, zdrowia i złapania głębokiego oddechu od codziennej gonitwy, a także ogromu pysznych, pachnących potraw i... białości, białości, białości, bo coś ta zima ostatnio nas oszukuje :)

WSZYSTKIEGO NAJLPESZEGO!!!

...i do kolejnego wpisu :) !

Ściskam,