okładka

okładka
O moich wnętrzach, pomysłach i inspiracjach, o kawałku mojego życia, części mnie samej, procencie moich marzeń i pierwiastku mojej duszy...

czwartek, 8 stycznia 2015

Kilka starych, nieoheblowanych desek i nogi - Czyli jak tanio i szybko uszczęśliwić męża :) I jeszcze trochę świątecznych klimatów.

No tyle właśnie wystarczyło. Kilka starych, leżących już drugi rok na dworze desek, które były pozostałością po rusztowaniu i ikeowskie nogi. Taka kompozycja absolutnie wystarczyła, aby mój mąż ze szczęścia, przez kilka kolejnych dni gotował nam obiady i na każde zawołanie wbijał gwoździe, nawet tam, gdzie wcześniej wbić ich nie chciał J No ale czego się nie robi z miłości! J
  Zaczęło się od tego, że ów mąż, nie miał gdzie podziać się ze swoim sprzętami: monitorem, laptopem, aparatem, stacją dokującą, myszką, tabletem graficznym, lampką i… łooo matko, czego tam jeszcze nie było! I miotał się tak ów biedak ze stołu w kuchni, na ławę w salonie, do mini biurka w pokoju gościnnym i nigdzie mu dobrze nie było, bo wszędzie było za ciasno. Postanowiłam więc zakończyć te jego katusze i pomimo ograniczonego budżetu wymodzić coś, co w końcu pozwoli biedakowi osiąść gdzieś na stałe. No i znalazłam. W ogrodzie, pod drewutnią J. Stare, brzydkie, pocięte i gdzieniegdzie oblane betonem DECHY od rusztowania. Mimo swojej paskudności, miały jednak w sobie coś, co nie pozwoliło mi ich tam zostawić, otóż: wszystkie odcienie SZAROŚCI! No więc wzięłam te paskudy do garażu i zaczęłam harce z papierem ściernym. Tu przycięłam, tam podszlifowałam (niewiele, bo chciałam zostawić na widoku fakt, że dechy są po przejściach), na koniec wtarłam chyba z pół kilo wosku i voila! Tylko dodać nogi i gotowe!
  Mój ukochany mąż nie widział w tym jeszcze tego, co widziałam ja i minę miał nietęgą, ale że jest dobrze wychowany, nic nie powiedział i zabrał się do przykręcania desek do zakupionych wcześniej nóg. No i gdy skończył, zakochał się. Tak jak ja. W tym biurku J Teraz ciężko go stamtąd wygonić, pomimo tego, że to miejsce pod schodami J









  Taka właśnie jest historia naszego biurka. Lubię jak rzeczy mają swoją historię J

  A z takich przyziemnostek - Czy wam też już sypią się choinki? L Nam niestety tak, choć tą dużą jeszcze trzymamy, to gałązki na kominku całkiem już nam wyłysiały. Musiałam więc trochę inaczej go zaaranżować. Oczywiście wciąż w jak najbardziej świątecznym klimacie J








  I jeszcze kilka migawek z sypialni. Coś mnie w tym roku na te szyszki wzięło J




  Do usłyszenia kochani!


5 komentarzy:

  1. Uważaj, podczytuję Cię :) Lubię Twój styl. Masz wyczucie, masz pomysły, masz to, czego trzeba, żeby w domu było miło, ładnie i przytulnie.
    Jak mi się uda, dodam do obserwowanych, jak nie, adres pamiętam doskonale. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie pumka_gumka! :) Strasznie miło dostawać takie komentarze :) Dopiero raczkuję na blogu i nawet nie wiedziałam, że to sprawia tyyyyle frajdy! Cieszę się, że Ci się podoba i będzie mi baaardzo miło jeśli zechcesz mnie dalej obserwować :)

      Usuń
  2. Fajny i ciekawy blog, będę zaglądać, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie, będzie mi bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo przytulnie i nastrojowo.Będę tu częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń