Witajcie Kochani!
Skoro mój pierwszy wpis jest tak blisko
świąt Bożego Narodzenia, postanowiłam zacząć od rzeczy w tym czasie w domu
najważniejszych, czyli ozdób świątecznych, choinki i zapachu pierników :)
W tym roku postawiłam na tradycyjne
dekoracje z gałązek świerku, ręcznie robionych koronkowych gwiazdek, bombek i
aniołków, a także na najprawdziwsze pierniczki, choć muszę przyznać, że w tym
wypadku poszłam trochę na łatwiznę i pierniczki nabyłam najzwyczajniej w Ikei,
bo te zrobione samodzielnie zniknęły w większej części zaraz po upieczeniu, a
reszta na dniu wigilijnym w przedszkolu naszego szkraba. No i cóż było robić,
kiedy czas tak gnał, że nawet gdyby człowiek chciał to najnormalniej nie miał
już na niektóre rzeczy siły? :) Na szczęście czas świąt sam z siebie wymusi na
nas zwolnienie tempa i pozwoli choć na chwilę zatrzymać się, pomyśleć, pobyć z
bliskimi, porozmawiać, pograć w brydża, w planszówki… Ach! Jak ja już nie mogę
doczekać się tych dni! Bo my, moi drodzy, jesteśmy okropnymi wręcz domatorami.
Kochamy spędzać razem czas i często gęsto nie przeszkadza nam, że spędzamy go
właśnie w domu :)
Z pewnością zauważycie z czasem, że mam
obsesję na punkcie koronek, w których to jestem beznadziejnie wręcz zakochana
:) Co ciekawe, na początku do koronki podchodziłam z dystansem: mała
serwetka zrobiona przez babcię to tu, to tam, ale z miesiąca na miesiąc przychodziły
mi do głowy nowe wzory, nowe pomysły i cała masa zadań dla babci do realizacji
:) : bieżniki, serwetki, bombki, aniołki, gwiazdki,
firanki... Całe szczęście kochana babcia Krystyna cierpliwie wytwarzała i
wytwarza do tej pory wszystkie te moje koronkowe szaleństwa, bo najzwyczajniej w świecie umie i uwielbia to robić.
No, ale dość gadania. Na początek
pozwoliłam sobie pokazać Wam nasz malutki, ale ukochany salonik, a i nawet
jadalnia się załapała.
Żyrandol na świeczki chwycił mnie za serce
jak tylko na niego spojrzałam. Długo się nie zastanawiałam nad tym, czy warto
rezygnować ze sztucznego oświetlenia na rzecz kilku świeczek, otóż kochani -
WARTO! Jeżeli macie w salonie dużo lampek (my wariaci mamy ich dokładnie osiem)
i dodatkowe boczne oświetlenia sufitowe, to tak zwana lampa na środku sufitu
naprawdę nie jest konieczna i taki oto świeczniczek spełnia swoje podstawowe
zadanie, którym jest NASTRÓJ! :)
Kominek wymarzyłam sobie typowo angielski
i po żmudnych poszukiwaniach, dosłownie za grosze, udało nam się znaleźć
używany, brązowy portal na allegro, który za niewielką opłatą został pomalowany
przez stolarza i tak oto dumnie się prezentuje :)
A tak oto wygląda reszta saloniku w świerkowych zielonościach :)
Pewnie
zastanawiacie się cóż to za zmyślne śnieżynki w drzwiach balkonowych? :)
To najzwyklejsze podkładki filcowe kupione w Pepco :) Uwielbiam takie
proste, niedrogie ozdoby wielokrotnego użytku. No więc wiszą sobie teraz
dzielnie na niteczkach owe podkładeczki i obracają się leniwie wokół własnej
osi niczym perpetuum mobile i cieszą mnie niczym dziecko jak tylko na nie
spojrzę.
Kochani, dziękuję Wam za przeczytanie mojego pierwszego wpisu. Chciałabym też życzyć Wam z
okazji zbliżających się świąt całej masy miłości, spokoju, zdrowia i złapania głębokiego oddechu od codziennej gonitwy, a także ogromu pysznych, pachnących potraw i... białości, białości, białości, bo coś ta zima ostatnio nas oszukuje :)
WSZYSTKIEGO
NAJLPESZEGO!!!
...i do kolejnego wpisu :) !
Ściskam,
Gratuluję założenia bloga! Zapowiada się ciekawie i z dużą ilością inspiracji. Nie omieszkam pomysły podkradać i realizować w swoim małym M!
OdpowiedzUsuńCzekałam Maju na tego bloga... Gratuluję i juz zapisuję go w ulubionych:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite :) zachwyciły mnie te śnieżynki :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
Usuńbardzo świątecznie, uroczo...
OdpowiedzUsuń